/Yuuki
Gero Aequitas Aether - Niosący Sprawiedliwość z Nieba
"Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz." Mahatma Gandhi
poniedziałek, 25 listopada 2013
Dobre wiadomości!!
Chciałabym ogłosić, wszem i wobec, iż powracamy do GAA. Od jutra zaczynamy tworzyć i w tym tygodniu na pewno wyjdzie następny rozdział. Miłego czytania! ;3
piątek, 9 sierpnia 2013
Info
Sorry, że zaśmiecam, ale wasza droga Ola ma coś do przekazania...
Chciałabym tu wrzucić link do mojego opwiadania o tematyce Bleach, więc zapraszam!
http://ryunneshinigamikenpachi.blogspot.com/
Chciałabym tu wrzucić link do mojego opwiadania o tematyce Bleach, więc zapraszam!
http://ryunneshinigamikenpachi.blogspot.com/
piątek, 2 sierpnia 2013
Rozdział 10
Rozdział 10
- Alex -
Minął już miesiąc, który był dla mnie męczący. Dante, choć obietnicy danej nie dotrzymywał słowa i nadal znęcał się nade mną psychicznie, lecz to dzięki niemu opanowałam prawie do perfekcji strzelanie z łuku, przemianę oraz walkę kataną, która była dla mnie nieco niezręczna, ponieważ nie lubiłam (czy nie potrafiłam) walczyć z żywą istotą. Moja przemiana stanowiła dla mnie najłatwiejszą oraz najprzyjemniejszą rzecz jakiej dokonywałam przez swoje życie, a tuż po tym na drugim miejscu znajdowało się łucznictwo, które sprawiało mi wielką satysfakcję. Każdy dzień był już prawie taki sam tylko raz w tygodniu spotykaliśmy się w biurze Fatum w celu dowiedzenia się co oznacza cytat zapisany na karteczce podłożonej Arsen. Zero siedział w piwnicy (za karę) Fatum go tam umieściła, ponieważ wyważył jej drzwi, wskoczył w okno, które się zepsuło oraz rozwalił łopatą ścianę w pokoju Yuuki. Nawiasem mówiąc ten ciężki i cholernie zapracowany miesiąc miną jak z płatka, na szczęście. Dwa razy w tygodniu byliśmy wypuszczani na zewnątrz w celu spotkania się z bliskimi nam osobami. Moja ciotka myślała, że jestem na wymianie międzynarodowej, a Patricia dowiedziała się części prawdy. Tak szczerze powiedziawszy, czy wszystko jest piękne jak im się zdaje?
***
Wczoraj na spacerze z Pati zauważyłam, że ktoś nas śledzi. Ta postać była odziana na czarno, a jego twarz była zakryta. Patricia uważała, że to zbieg okoliczności, ale widziałam, że jej oczy kryją strach, przeczuwałam, iż jej serce wali jak młot, gdy o tym wspominam. Przeczuwałam, że może być to związane z tajemniczą groźbą podrzuconą Arsen, a może z konfliktem, o którym mówiła Fatum? Czarna postać, prawie niezauważalna oraz nierozpoznawalna i jak na taką wiedzę jak moja powiedziałabym na wrogów naszej szefowej, na miejskich ninja. Bez zastanowienia wracając samotnie do siedziby zadzwoniłam po Dantego mówiąc szyfrem, który podała nam Fatum, gdy mamy "ogon" za sobą. Mentor przyjechał srebrnym Porsche i patrząc w miejsce, które wskazałam lekko wykrzywił głowę i powiedział, że nikogo tam nie ma. Ja tam nadal patrzyłam i widziałam! Pati także. Kłamał? Czy na prawdę nie widział? Bo jeżeli się mylę, że ktoś tam jest to mam jakieś halucynacje.
***
Dwoma dłońmi oplatałam rękojeść katany, która w kształcie była nieco wygięta do góry, a sztych miała zaokrąglony. Jelec miała w kształcie bogato zdobionej tarczki. Rękojeść była wykonana z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne i uszkodzenia mechaniczne skóry rekina z elementami dekoracyjnymi.
Nie czułam się zbytnio zrelaksowana stojąc na przeciwko Dantego w pozycji niezbyt dobrej do zadania ataku. Mój dziewiętnastoletni przeciwnik tylko wpatrywał się w swoją broń, a co ileś sekund spoglądał na mnie ukradkiem z niecierpliwością. Zapewne marzył o tym abym postawiła pierwszy krok, lecz ja bałam się, że zrobię mu krzywdę.
Dante wyprostował się i zwrócił na mnie wzrok. Wywrócił oczami i podszedł do mnie powoli. Gdy był już blisko chwycił mnie za nadgarstek i ścisną go tak mocno, że aż krzyknęłam ze łzami w oczach. Patrzył na mnie kamiennym wzrokiem. W tym momencie zaczęłam się go bać bardziej niż wcześniej. Zadawał komuś ból bez żadnego uczucia, z takim zimnem. Po chwili puścił mnie. Spojrzałam na rękę. Widniał na niej czerwony ślad. Przetarłam go i rzuciłam Dantemu przelotne spojrzenie pełne gniewu. Odwrócił się do mnie plecami i zaczął gładzić swoją broń.
- Jesteś słaba, zbyt słaba. Jedno małe ściśnięcie, a ciebie od razu boli... Nie wiarygodne, że akurat ty dostałaś ten gen, ponieważ prawie wszyscy członkowie byli silni i odważni, a ty? Obślizgła, mała dziewczynka, która boi się wszystkiego.
Już chciałam wybuchnąć, gdy on szybko podszedł do mnie i złapał mnie za gardło podnosząc do góry jedną ręką. Dusił mnie. Nie mogłam przełknąć śliny, a przede wszystkim oddychać.
- O... co... ci... chodzi...? - wycedziłam ledwo łapiąc trochę powietrza.
Uśmiechnął się szeroko pokazując szereg pięknych, białych zębów.
- To test - szepnął. - Jeśli w ciągu dwudziestu pięciu sekund nie zemdlejesz będzie to oznaczało, iż jesteś godna tego co ci życie podarowało.
Przez ileś sekund musiałam zacząć panować nad umysłem i nad tym aby nie stracić przytomności, choć czułam jak kręci mi się w głowie. Raptem upadłam na podłogę. Chciałam go uderzyć, gdy on właśnie przykucnął przy mnie i lekko pogładził po policzku. Po głowie krążyły mi różne myśli od tego "o co mu do cholery chodzi? Przecież przed chwilą prawie mnie zabił!" i "ależ on ma miły dotyk! Taki subtelny i romantyczny!".
- Jak widać zasługujesz - rzekł z aprobatą. - Potrafisz zapanować nad czymś czego prawie nikt nie potrafi dokonać. My zabijamy, Kiro. Nie możesz bać się zadać ciosu, a po pierwsze nie możesz ukazywać swych słabości. Nie myśl o bólu, myśl o czymś innym, że działasz w dobrej sprawie. Uwierz mi to dzięki temu miejscu człowiek się zmienia zresztą ze mną było tak samo. Kiedyś straciłem rodzinę i dom. Żyłem na ulicy. Ludzie zapomnieli, że kiedykolwiek istniał ktoś taki jak ja. Nie chodziłem do szkoły. Stałem się samodzielny, gdy skończyłem trzynaście lat. W czternaste urodziny doznałem przemiany, ponieważ mój organizm stał się dojrzały tak jak moja psychika. Przyjechał mi na pomoc ojciec naszej drogiej Fatum. Zaadoptował mnie i dał dach nad głową. Potem umarł, lecz ja zostałem tutaj i nikt nie miał prawa mnie stąd wyrwać. Jestem więźniem tego miejsca, więźniem samego siebie. Ze wszystkimi Dzikimi Kotami tak jest. Stajemy się niewolnikami rubinu i swoich umiejętności. Musisz to zrozumieć, Kiro. Poddaj się i współpracuj. Nie walcz z tym co potrafisz bo teraz masz szansę na lepsze życie, uwierz mi...
Nie mógł dokończyć, ponieważ właśnie do pomieszczenia z hukiem stalowych drzwi weszła Fatum, na której twarzy widniał niepokój. Jej młodzieńcze rysy jakby się zestarzały ze strachu.
- Arsen chyba uciekła, nie ma jej nigdzie... - powiedziała głośno.
Dante podniósł się z kucka i przymrużył oczy. Ja także się podniosłam. Poczułam ból w kości ogonowej. "To przez ten upadek, cholera" - szepnęłam pod nosem rozmasowując obolałe miejsce.
- Uciekła? - spytał zszokowany Dante.
***
Każdy, gdy tu wkroczył westchnął. Nie wyglądało to na ucieczkę. O nie.
- To raczej nie ona zrobiła - powiedział Zero spoglądając na rozwaloną część pokoju. - Widać, że ktoś lub coś tu się włamało i chyba porwało naszego małego cukiereczka, co o tym myślisz, Kira? - spytał mnie.
Spojrzałam na niego.
- Nic o niej nie wiem. Nic, rozumiecie? Znam ją dopiero od miesiąca, a ona wymieniła ze mną tylko parę zdań i to tak złośliwych, że aż w głowie się nie mieści. Prędzej ty, wampirze wiedziałbyś, gdzie nasza droga Puma się podziewa i nie wypytuj mnie o tą typiarę... - syknęłam.
Chłopak uśmiechnął się.
Spojrzałam na podłogę. Na dywanie leżała jej broń, która była porysowana.
- Porwanie, tak to wygląda. Nie zostawiła rubinowego kota...
Głos Dantego się załamał, ponieważ ja zaczęłam mówić.
- Równie dobrze mogłaby go sobie wziąć aby żyć na własną rękę z poczuciem bezpieczeństwa, że przypadkiem nie przemieni się w swą naturalną postać, tylko gdyby chciała tego. Tylko skąd wzięłaby jakąś maszynę, która zrobiłaby tą dziurę?
Fatum nieznacznie pokręciła głową, a po chwili jej oczy rozszerzyły się. Na twarzy zawitał mały półuśmiech.
- Kira ma nieco racji, ale także przed chwilą wpadła mi do głowy pewna myśl! Przecież w kocie jest nadajnik, który może nas na nią namierzyć. Tak możemy ją odnaleźć, a przy okazji dowiedzieć co się wydarzyło. Medalion przechowuje wszelkie wspomnienia właściciela. Moi drodzy musimy się ruszać i iść szybko do centrum dowodzenia!
*** ***
- Dante -
Wszyscy szliśmy korytarzem do centrum dowodzenia. Kątem oka ciągle spoglądałem na nią... na Kirę. Nie wiem co się wydarzyło pomiędzy nami przez cały ten czas, lecz przy niej czuję się jakoś spięty. Jak patrzę na nią przechodzą mi ciarki po plecach, a moje ciało gotuje się z chęci dotknięcia tej delikatnej istoty i... słabej. To fakt jest słaba, pomiatam nią. Czemu? Nie chcę by myślała, iż ma taryfę ulgową. Jest taka jak my wszyscy. Musi stać się wytrzymała, silna, a jest krucha. Za bardzo przejmuje się moimi słowami. Gdy ją dusiłem to ja czułem się słaby. Dotknąłem ją, miałem ochotę ją zabić, ale nie zrobiłem tego. Ja ją na serio lubię, choć nie wiem czy ona to odwzajemnia, a może to coś więcej? Czuję tą chemię pomiędzy nami, choć jesteśmy dla siebie jak dalecy znajomi.
Przerwałem swoje rozmyślania i zwróciłem wzrok na Zero. Wiedziałem, że coś jest pomiędzy nim, a Yuuki. To było widać. Teraz najwyraźniej trzymał swoje emocje na wodzy, ale dostrzegłem napięcie na jego bladej twarzy. Był inny odkąd poznał Arsen, zupełnie inny. Czyżby oboje znaleźliśmy kogoś kto jest dla nas cenny? Sądzę, iż tak. Ja i Zero czasami mamy spiny, ale tak czy siak jesteśmy przyjaciółmi i oboje wiemy co drugi kryje pod maską. Znamy się bardzo dobrze, ale ostatnio po prostu nic nie idzie jak po naszej myśli.
Wampir chyba poczuł moje spojrzenie na sobie bo zwrócił oczy do mnie. Dopiero teraz zauważyłem jedną jedyną łzę na jego poliku. Uśmiechnąłem się lekko do niego, a on odwzajemnił to.
Podszedłem do Alex i chwyciłem ją za rękaw koszuli. Miałem ochotę ją zatrzymać, ale ona tylko rzuciła mi przelotne spojrzenie swoimi kocimi oczami. Wszystko w niej mi się podoba, nawet ten styl bycia i ta kruchość. Nie mam pojęcia czemu (jak to akta mówiły) nigdy w jej obserwowanym życiu nie dostrzegł nikt adoratorów w jej wieku i wielu przyjaciół, tylko jedną przyjaciółkę Patricię.
Puściłem jej rękaw, gdy wkroczyliśmy do sali dowodzenia. Fatum jak zawsze zasiadła na swoim fotelu i zaczęła coś stukać na klawiaturze, aż po chwili na wielkim ekranie pojawiła się mapa i czerwona kropka.
- Gdzie twój Sebastian? - spytał Zero.
- Zepsuł się - syknęła Fatum obracając się na fotelu. - Tam jest nasza zguba - powiedziała wskazując palcem na mapę.
Po chwili wszystko zaczęło piszczeć.... "pi, piii, piii". Na ekranie pojawiła się druga kropka tego samego koloru.
Nasza droga Misa wytrzeszczyła oczy i spojrzała ukradkiem na monitor. Pierwszy punkt znajdował się sześć mil od pierwszego.
- Niemożliwe... - szepnęła. - To istne szaleństwo! - krzyknęła.
Wszyscy patrzyli się na nią jak na psychopatkę.
- Dobrze, że nie ma tu czekolady - mruknąłem.
Usłyszałem cichy śmiech Alex i Zera. Spojrzałem na Kirę. Patrzyła na mnie z rozbawieniem w oczach.
- Zawsze trzeba utrzymywać humor, przyjacielu - rzekł Zero.
- I dlatego to powiedziałem.
- Zamknijcie się! - wrzasnęła Fatum.
- J U Ż, J U Ż! - rzuciłem. - Jesteś zabawna siostro!
- Cicho już bądź Dante i daj mi czekoladę! Muszę się uspokoić!
- Śnisz... Dostaniesz padaczki czekoladowej... - odpowiedziałem z komizmem.
- Mój niby brat to kretyn - odchrząknęła.
- I nawzajem...
- Może wreszcie powiedz o co chodzi, Fatum! - krzyknęła Alex zbulwersowana. - A ty Dante zamknij ryj!
- Jesteś miła - wtrącił się Zero.
- No cóż... - zaczęła.
Zdziwiłem się jej wybuchem. Chociaż chyba to jest naturalne tak jak jej wykrzykiwanie w moją stronę głupot. Ona wie, że coś się między nami dzieje i na tą myśl uśmiechnąłem się. Ta dziewczyna zaczynała mieć temperament!
- Co robimy? - spytałem.
Fatum uniosła wysoko obie brwi i uśmiechnęła się.
- Ja idę z Zero do tego miejsca, gdzie pojawiła się pierwsza kropka, a ty Dante zabierasz ze sobą Kirę.
- Ale... - syknęła Alex.
- Żadnych stęków i jęków, Alex. Dasz radę! Mówię ci! Będziesz bezpieczna przy Dantym.
Wiedziałem co sobie myśli. Czułem to. Czemu los skazał mnie na tą zarazę Fatum?
- Damy radę Kira - szepnąłem.
Dziewczyna podeszła do mnie i uszczypnęła mnie. Nie wiem czemu to zrobiła, ale chyba chciała odreagować to na mnie. Dobrze, że nie dała mi z plaskacza!
***********
Poszliśmy ubrać się w kostiumy na akcję. Widziałem jak Alex ciągle skubie się w ręce by odgonić strach, a może to taki odruch? Wyglądała uroczo opierając się o ścianę z cierpliwością, aż podam jej odpowiedni strój. Gdy w końcu go znalazłem Kira kazała mi się odwrócić i tak zrobiłem, ale potwornie mnie korciło by spojrzeć w jej stronę. Uwaga! Uwaga! Jestem zboczony! O nie! Co się ze mną dzieje! Przekląłem na siebie pod nosem i założyłem na siebie czarną koszulę na guziki, popielate rurki i jakieś ciemne trampki. Pomyślałem sobie: Kto do cholery projektuje te ciuchy?
czwartek, 20 czerwca 2013
Rozdział 9
Rozdział
9
-
Yuuki -
Gdy już wyszli z mojego pokoju Zero zabetonował mi dziury w
ścianie i pomalował.- To już nie wygląda jak ściana. - oznajmiłam.
- Masz rację, to dzieło sztuki. - zaśmiał się, rzucił na mnie i namiętnie pocałował.
Nagle do pokoju wszedł Dante, a Zero w mgnieniu oka zeskoczył ze mnie i stanął na środku pokoju.
- Sorry, że przeszkadzam, ale Fatum coś mi pierdoliła o piwnicy i chciałem się dowiedzieć o co konkretnie chodzi. - powiedział.
- No, coś wspominała, że zamknie mnie w piwnicy. - Zero przymknął oko.
- A znasz powód? - zapytał Dante.
- Taa, rozbiłem jej okno, wyrwałem drzwi z zawiasów i rzuciłem w nią książką. - zaśmiał się Zero.
- To wcale nie jest śmieszne!! - wykrzyczała Fatum zza drzwi.
- Idź stąd! - syknął Zero.
- Że to rozkaz i muszę go wypełnić, to musisz iść ze mną do piwnicy. - oznajmił. - Posiedzisz tam z trzy dni i wyjdziesz.
- Ja go stamtąd nie wypuszczę!! - wydarła się Fatum zza drzwi.
- Fatum!! - krzyknęłam.
- No idę, idę. - usłyszałam jej kroki, ale znając Fatum, ona dalej tam stoi.
Zero uśmiechnął się do mnie i odszedł z Dante. Jak ja bez niego wytrzymam te TRZY DNI ?!
***
***
Wieczorem siedziałam w swoim pokoju czytając książkę. Nagle cały pokój zaczął się trząść, a prawa ściana mojego pokoju zaczęła się kruszyć i powstała wielka dziura, a w niej zobaczyłam wielką maszynę ze śrubą z przodu. Wyszło z niej dwóch wysokich mężczyzn z mieczami w rękach. Na głowach mieli czarne chusty z otworami na oczy. Fatum pochowała broń, w każdym koncie firmy na takie okazje. Pod łóżkiem i za szafą miałam miecze, w wazonie od kwiatów pistolet, a za biurkiem Guan-dao. Nie czekając ani chwili dłużej w mgnieniu oka podbiegłam do biurka i wyciągnęłam Guan-dao. Moi "goście" stanęli na przeciwko mnie i przyglądali mi się od stóp do głów. Staliśmy tak bez ruchu i czekaliśmy kto zrobi pierwszy krok. Jeden z mężczyzn rzucił się na mnie celując mi mieczem w ramie. Już po pięciu minutach walki cały mój pokój był przewrócony do góry nogami. Biurko było złamane na pół, wszędzie latały kartki z książek a najukochańsza zasłonka Fatum była podarta. W ogóle po co ona tam była skoro pod ziemią nie może być okna? Dobra, nie wnikajmy. Coś ukuło mnie w ramię powodując dreszcz, który przeszedł przez całe moje ciało. Moje powieki zaczęły się opuszczać i po chwili już nic nie widziałam.
***
Gdy się obudziłam z trudem utrzymywałam się na nogach. Po chwili zorientowałam się, że moje ręce są przymocowane łańcuchami do ściany. Przede mną stał wysoki, blond-włosy mężczyzna z ze szramą na oku. Miał lekki zarost i bardzo dobrze zbudowane ciało. Ubrany był w czerwony płaszcz i czarne dżinsy.
- Widzę, że się obudziłeś. - odezwał się.
- No co ty? - zapytałam z ironią. - Czego ode mnie chcesz?
- Moja droga Fatum, nie zadręczaj się na razie tym pytaniem. - uśmiechnął się szyderczo.
- No to porwałeś nie tą osobę co trzeba, idioto !!
- To ty nie jesteś Fatum? - zdziwił się. - Szef mnie zabije.
- Jesteś typową blondynką !! - warknęłam.
- Od kiedy to ja jestem dziewczyną? - zapytał.
- Od dziś...
-Nie rób ze mnie kretyna! - wrzasnął.
- Ty nie jesteś kretynem, jesteś idiotką. - oznajmiłam.
- Zamilcz !!
Do blond-idioty podszedł czarno-włosy mężczyzna o patyczkowatej budowie ciała. Miał na sobie czarby, workowaty płaszcz, który wyglądał jak worek na śmieci.
- Guten Morgen !! - wrzasnął, a ja zaczęłam się śmieć jak idiotka.
-Zwykłe 'dzień dobry' wystarczy. - odpowiedziałam. - Czego chcecie od Fatum?
- Może najpierw się przedstawię. - zaproponował. - Jestem Raito, jestem śmiercią. Mam psa, wabi się Papuga. Mieszkam w kościele i mam około dziesięć tysięcy lat lat.
- Miło mi. - wycedziłam. - Czego chcesz od Fatum?
- Czego? - zapytał. - To proste, jej duszy, ale twoją też nie pogardzę.
Notka od Oli:
Postać naszego drogiego Raito jest tu przedstawiona w drugim wcieleniu, ponieważ jego prawdziwe "ja" jest zwyczajnym człowiekiem. Tu (jak to dziewczyny określiły -.-) wygląda on jak Slender, a tak na serio to przypomina on Lighta Yagami z Death Note, dziękuję. A i z tym kościołem to żart ^^
wtorek, 14 maja 2013
Rozdział 8
Rozdział 8
-Fatum-
Wyszłam z pokoju Yuuki rozmyślając co mogło się wydarzyć i dlaczego Zero opuścił nas w trakcie rozmowy. Nim postawiłam pierwszy krok ku ciemnemu korytarzowi, stanął przede mną Dante.
-Fatum, mamy problem! - oznajmił szorstko Dante. - Zero ugryzł Yuuki, a teraz ucieka przede mną po budynku i nie mogę go dogonić.
Spojrzałam na dziewczynę i kazałam odsłonić szyję, którą zakrywała ręką. Miała na niej dwie głębokie, rozmieszczone niedaleko siebie dziurki, z których sączyła się krew. Jej wyraz twarzy nie wyrażał żadnych uczuć, ale wiedziałam, że cierpi, ponieważ parę lat temu sama zostałam ugryziona przez Zera.
-Yuuki, wszystko dobrze? - zapytałam zatroskana.
-Nie przejmuj się mną, są ważniejsze rzeczy do zrobienia. - odpowiedziała.
-Na przykład?
-Wiadomość, którą znalazłam przed chwilą na biurku. - burknęła.
Podeszłam do niej i ukazała mi tekturową kartkę zwiniętą w rulon i zawiązaną czerwoną wstążką.
-"Śmierć jest bliska przeznaczeniu. Przymierze zostało zerwane. Kruk wzbija się w niebo do sierpu księżyca." - przeczytałam zdanie, które było odznaczone ukośną czcionką.
Zauważyłam, że Dantego nie ma już w naszym towarzystwie.
-Gdzie ten debil polazł?! - wykrzyczałam.
-Może szuka Zera. - odpowiedziała i dziewczyna.
-Możliwe, możliwe... - zamyśliłam się. - Yuuki, idź do sali treningowej, Alex nauczy cię przemiany.
-Ale...! - zacięła się.
-To rozkaz! - powiedziałam wychodząc z pokoju.
-Fatum, mamy problem! - oznajmił szorstko Dante. - Zero ugryzł Yuuki, a teraz ucieka przede mną po budynku i nie mogę go dogonić.
Spojrzałam na dziewczynę i kazałam odsłonić szyję, którą zakrywała ręką. Miała na niej dwie głębokie, rozmieszczone niedaleko siebie dziurki, z których sączyła się krew. Jej wyraz twarzy nie wyrażał żadnych uczuć, ale wiedziałam, że cierpi, ponieważ parę lat temu sama zostałam ugryziona przez Zera.
-Yuuki, wszystko dobrze? - zapytałam zatroskana.
-Nie przejmuj się mną, są ważniejsze rzeczy do zrobienia. - odpowiedziała.
-Na przykład?
-Wiadomość, którą znalazłam przed chwilą na biurku. - burknęła.
Podeszłam do niej i ukazała mi tekturową kartkę zwiniętą w rulon i zawiązaną czerwoną wstążką.
-"Śmierć jest bliska przeznaczeniu. Przymierze zostało zerwane. Kruk wzbija się w niebo do sierpu księżyca." - przeczytałam zdanie, które było odznaczone ukośną czcionką.
Zauważyłam, że Dantego nie ma już w naszym towarzystwie.
-Gdzie ten debil polazł?! - wykrzyczałam.
-Może szuka Zera. - odpowiedziała i dziewczyna.
-Możliwe, możliwe... - zamyśliłam się. - Yuuki, idź do sali treningowej, Alex nauczy cię przemiany.
-Ale...! - zacięła się.
-To rozkaz! - powiedziałam wychodząc z pokoju.
***
Po paru godzinach dołączyłam do Alex i Yuuki. Gdy przeszłam przez drzwi zauważyłam, że się dogadują. Nagle ta piękna chwila prysła jak bańka mydlana, a one zaczęły się kłócić, która jest lepsza.
-Co wy wyprawiacie?! - stanęłam pomiędzy nimi. - Takie zachowanie w GAA jest nie do przyjęcia.
Odsunęły się od siebie, obydwie z pogardą w oczach. Z hukiem drzwi do pomieszczenia wkroczył Dante, ciągnąc za sobą Zero. Zatrzymał się na przeciwko Yuuki i rzucił go pod jej nogi.
-Co ty odpierdalasz?! - zapytała Yuuki Dantego.
-Jak śmiesz tak się do mnie odzywać? - wrzasnął.
-Waruj kundlu! - warknęła Yuuki.
Dante spojrzał na Yuuki z "chęcią mordu w oczach".
-Uspokójcie się! - krzyknęłam.
-Ja tu ciągle jestem. - poinformował nas Zero.
-Zamknij się! - wydarłam się. - Wiesz jak trudno prowadzić firmę, w której pracują sami debile?
-Ja też się zaliczam? - zapytał.
-Ty stoisz na ich czele. - oznajmiłam.
-Do you want to fight? - wstał na równe nogi.
-Dawaj!
-Wy się dobrze czujecie? - Yuuki stanęła przed Zerem z rozłożonymi rękoma.
-Czujemy się doskonale. - na twarzy zera pojawił się szyderczy uśmiech.
-Lepiej idź ochłoń, a jutro rano zrobimy trening. - powiedziała dziewczyna.
Wampirek wyszedł z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami.
-Yuuki dobrze sobie radzi. - poinformował mnie. - Zgubiłaś się?
-Tak, we własnej firmie. - odpowiedziałam z sarkazmem.
-Wszystko jest możliwe z takimi debilami w firmie! - wypomniał mi moje słowa.
-Zamknę cię w piwnicy! - pomyślałam.
-Jak dasz radę! - powiedział z wyższością.
-Oh, znowu zaczynacie? - zapytała nas Yuuki. - Zachowujecie się jak małe dzieci!
-Chyba to odnosi się tylko do niej. - wskazał na Fatum.
-Głupszym się ustępuje. - szepnęła do Zera.
-Słyszałam to. - oznajmiłam. - A tak nawiasem mówiąc, pamiętacie, że pracujecie w MOJEJ firmie?
-Idź do diabła! - syknął Zero, obnażając kły.
-Dobra, Zero, uspokój się. - powiedziała nasza towarzyszka. - Wybacz Fatum, Zero ma ostatnio zły humor.
Spojrzała się na niego spode łba, a on się tylko uwodzicielsko uśmiechnął.
-Spłoniesz w mikrofali! - pomyślałam.
-Hahaha, śmieszna jesteś. - powiedział wampir.
-Dobra my wracamy do treningu. - oznajmiła Yuuki.
Wyszłam z sali treningowej, wróciłam do swojego pokoju i z powrotem zasnęłam.
-Przyszłaś przeprosić? - zapytał mnie.
-Tak, oczywiście. - powiedziałam. - Wal się!
-Yuuki, uspokój się! - rozkazał mi Zero.
-Przy twoim ostatnim zachowaniu, moje to pikuś. - oświeciłam go.
Nagle Dante rzucił się na mnie, ale w porę schowałam się za Zerem. Obnażył kły i zasyczał, powodując cofnięcie się Dantego.
-Odsuń się! - krzyknął Dante.
-Yuuki, wychodzimy! - Zero popchnął mnie w stronę drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy ma ławkę przed placem zabaw. Zero spojrzał się na mnie z błyskiem w oku. Jego ręka powędrowała na moją. Zimno bijące z jego skóry było przerażające, ale zarazem bardzo przyjemne. Odruchowo chciałam zabrać rękę, ale nie mogłam, ponieważ jego palce splotły się z moimi. Uśmiechnął się lekko i gwałtownie przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się ramionami. Jego usta przybliżyły się do moich i złożył na nich długi, namiętny pocałunek. Najpierw cała zesztywniałam, ale po niecałych dwóch sekundach rozluźniłam się i odwzajemniłam ten gest. Szybko się opamiętałam i odsunęłam go od siebie.
-Dlaczego...? - zacięłam się. - Co ci się nagle stało?
Zero milczał. Wpatrywał się to na mnie, to na chodnik. Wreszcie jego wzrok zatrzymał się... na mnie. Otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale nie wydusił z siebie ani jednego słowa. Dla mnie to było już za wiele. Dotknęłam go w policzek i odeszłam w stronę drzwi frontowych firmy. Postanowiłam, że będziemy udawać, że nic się nie stało. Przynajmniej ja trzymam się tej wersji. Następnego dnia, rano koło godziny trzeciej mieliśmy mieć z Zerem trening, ale się nie pojawił. Przez resztę dnia czułam jego obecność. Pewnie obserwował mnie, chowając się po kontach. Przez następne dwa dni Zero mnie unikał i wysyłał Dantego, aby mnie trenował. Choć Dante był na mnie zły, zgodził się. Następnego dnia popołudniu, siedziałam w swoim pokoju i nagle ktoś zapukał do drzwi. To była Sue, którą Fatum wysłała po mnie. Gdy doszłyśmy do biura, Fatum siedziała na swoim krześle.
-Witaj Yuuki. - powiedziała czarno włosa.
-Witaj, po co mnie wezwałaś? - zapytałam.
-Mam misję dla ciebie i... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ ktoś wszedł do pomieszczenia, to był Zero.
Gdy mnie zobaczył, zamurowało go i ledwo co się do mnie zbliżył. Ani razu na mnie nie spojrzał.
-... Zera. - dokończyła.
-A nie mogą iść Sue i Loki? - odezwał się.
-Ta misja jest dla was, aby sprawdzić Yuuki. - poinformowałam go.
-Przepraszam, ale ja rezygnuję. - wyszedł z pokoju zezłoszczony.
-No trudno, w takim razie nie ma o czym mówić. - stwierdziła Fatum. - Możesz wrócić do swego pokoju Yuuki.
-Ja mogę iść sama! - zaoferowałam.
-Nie jestem pewna, czy sama dasz radę.
-Mogę spróbować! - wykrzyczałam.
-No dobrze, zaczynasz jutro rano. - udało mi się ją przekonać.
Obudziłam się w małym pomieszczeniu z dźwiękoszczelną szybą. Na rękach miałam łańcuchy, przyczepione do ściany. Nagle do pomieszczenia przyszedł straszny facet i zabrał mnie do pomieszczenia w którym siedziała moja "ofiara".
-Czego tu szukasz? - zapytał. - Kto cię nasłał?
Postanowiłam mimo wszystko nie odpowiadać na żadne jego pytania.
-Dobra, zajmę się tobą później, wyprowadźcie ją! - rozkazał swoim ludziom.
Z powrotem znalazłam się w pomieszczeni, w którym się obudziłam. Zostałam sama. Gdyby Zero zgodził się na współpracę nigdy by do tego nie doszło. Ale cóż, muszę sobie sam z tym poradzić. Nie mogę zwalić mojego pierwszego zadnia. Wyjęłam z włosów wsuwkę i uwolniłam se ręce, a potem otworzyłam nią drzwi.
-Jak śmiesz tak się do mnie odzywać? - wrzasnął.
-Waruj kundlu! - warknęła Yuuki.
Dante spojrzał na Yuuki z "chęcią mordu w oczach".
-Uspokójcie się! - krzyknęłam.
-Ja tu ciągle jestem. - poinformował nas Zero.
-Zamknij się! - wydarłam się. - Wiesz jak trudno prowadzić firmę, w której pracują sami debile?
-Ja też się zaliczam? - zapytał.
-Ty stoisz na ich czele. - oznajmiłam.
-Do you want to fight? - wstał na równe nogi.
-Dawaj!
-Wy się dobrze czujecie? - Yuuki stanęła przed Zerem z rozłożonymi rękoma.
-Czujemy się doskonale. - na twarzy zera pojawił się szyderczy uśmiech.
-Lepiej idź ochłoń, a jutro rano zrobimy trening. - powiedziała dziewczyna.
Wampirek wyszedł z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami.
***
Następnego dnia, parę minut po piątej rano usłyszałam huk dochodzący z sali treningowej, więc ruszyła to sprawdzić. Zobaczyłam radosnego Zera i... czarną panterę. Po raz pierwszy Yuuki się przemieniła w 'Cave ne Africanus'. Zero, który nadal był na mnie zły, nie wiadomo z jakiego powodu, zauważył, że stoję w drzwiach i podszedł do mnie.-Yuuki dobrze sobie radzi. - poinformował mnie. - Zgubiłaś się?
-Tak, we własnej firmie. - odpowiedziałam z sarkazmem.
-Wszystko jest możliwe z takimi debilami w firmie! - wypomniał mi moje słowa.
-Zamknę cię w piwnicy! - pomyślałam.
-Jak dasz radę! - powiedział z wyższością.
-Oh, znowu zaczynacie? - zapytała nas Yuuki. - Zachowujecie się jak małe dzieci!
-Chyba to odnosi się tylko do niej. - wskazał na Fatum.
-Głupszym się ustępuje. - szepnęła do Zera.
-Słyszałam to. - oznajmiłam. - A tak nawiasem mówiąc, pamiętacie, że pracujecie w MOJEJ firmie?
-Idź do diabła! - syknął Zero, obnażając kły.
-Dobra, Zero, uspokój się. - powiedziała nasza towarzyszka. - Wybacz Fatum, Zero ma ostatnio zły humor.
Spojrzała się na niego spode łba, a on się tylko uwodzicielsko uśmiechnął.
-Spłoniesz w mikrofali! - pomyślałam.
-Hahaha, śmieszna jesteś. - powiedział wampir.
-Dobra my wracamy do treningu. - oznajmiła Yuuki.
Wyszłam z sali treningowej, wróciłam do swojego pokoju i z powrotem zasnęłam.
***
-Yuuki-
Po paru godzinnym treningu poszliśmy z Zerem do jadalni na obiad. Spotkaliśmy tam Dantego i Alex. Dante rzucił mi mordercze spojrzenie.-Przyszłaś przeprosić? - zapytał mnie.
-Tak, oczywiście. - powiedziałam. - Wal się!
-Yuuki, uspokój się! - rozkazał mi Zero.
-Przy twoim ostatnim zachowaniu, moje to pikuś. - oświeciłam go.
Nagle Dante rzucił się na mnie, ale w porę schowałam się za Zerem. Obnażył kły i zasyczał, powodując cofnięcie się Dantego.
-Odsuń się! - krzyknął Dante.
-Yuuki, wychodzimy! - Zero popchnął mnie w stronę drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy ma ławkę przed placem zabaw. Zero spojrzał się na mnie z błyskiem w oku. Jego ręka powędrowała na moją. Zimno bijące z jego skóry było przerażające, ale zarazem bardzo przyjemne. Odruchowo chciałam zabrać rękę, ale nie mogłam, ponieważ jego palce splotły się z moimi. Uśmiechnął się lekko i gwałtownie przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się ramionami. Jego usta przybliżyły się do moich i złożył na nich długi, namiętny pocałunek. Najpierw cała zesztywniałam, ale po niecałych dwóch sekundach rozluźniłam się i odwzajemniłam ten gest. Szybko się opamiętałam i odsunęłam go od siebie.
-Dlaczego...? - zacięłam się. - Co ci się nagle stało?
Zero milczał. Wpatrywał się to na mnie, to na chodnik. Wreszcie jego wzrok zatrzymał się... na mnie. Otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale nie wydusił z siebie ani jednego słowa. Dla mnie to było już za wiele. Dotknęłam go w policzek i odeszłam w stronę drzwi frontowych firmy. Postanowiłam, że będziemy udawać, że nic się nie stało. Przynajmniej ja trzymam się tej wersji. Następnego dnia, rano koło godziny trzeciej mieliśmy mieć z Zerem trening, ale się nie pojawił. Przez resztę dnia czułam jego obecność. Pewnie obserwował mnie, chowając się po kontach. Przez następne dwa dni Zero mnie unikał i wysyłał Dantego, aby mnie trenował. Choć Dante był na mnie zły, zgodził się. Następnego dnia popołudniu, siedziałam w swoim pokoju i nagle ktoś zapukał do drzwi. To była Sue, którą Fatum wysłała po mnie. Gdy doszłyśmy do biura, Fatum siedziała na swoim krześle.
-Witaj Yuuki. - powiedziała czarno włosa.
-Witaj, po co mnie wezwałaś? - zapytałam.
-Mam misję dla ciebie i... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ ktoś wszedł do pomieszczenia, to był Zero.
Gdy mnie zobaczył, zamurowało go i ledwo co się do mnie zbliżył. Ani razu na mnie nie spojrzał.
-... Zera. - dokończyła.
-A nie mogą iść Sue i Loki? - odezwał się.
-Ta misja jest dla was, aby sprawdzić Yuuki. - poinformowałam go.
-Przepraszam, ale ja rezygnuję. - wyszedł z pokoju zezłoszczony.
-No trudno, w takim razie nie ma o czym mówić. - stwierdziła Fatum. - Możesz wrócić do swego pokoju Yuuki.
-Ja mogę iść sama! - zaoferowałam.
-Nie jestem pewna, czy sama dasz radę.
-Mogę spróbować! - wykrzyczałam.
-No dobrze, zaczynasz jutro rano. - udało mi się ją przekonać.
***
Rano, Fatum wyjawiła mi szczegóły mojego zadania. Tropiąc jakiegoś faceta , który podobno miał kontakt z "Rosyjską Mafią". Idąc za nim, miał mnie doprowadzić do ich "bazy". Moja "ofiara" ma monokl w lewym oku, długie, czarne włosy związane w niski kucyk i szary płaszcz do kolan. Poszłam się przybrać w "strój roboczy", jak to nazwała Fatum, w którym miałam schowane
Guan-dao. Całe szczęście można było go złożyć, ponieważ nie miałabym zamiaru chodzić z nim po mieście. To zadanie przypominało mi szpiegowską misję, a j nie nienawidziłam takich filmów. Dostałam informacje, że "ofiara" ma się z kimś spotkać w kawiarni niedaleko GAA. Gdy tam doszłam, mężczyzna siedział z tajemniczą kobietą przy barze. Miała rude, kręcone włosy, ubrana była w czarny, damski garnitur, a w ręku trzymała walizkę na szyfr. Dziewczyna przekazał mu walizkę i rozeszli się, ściskając sobie dłoń na pożegnanie. Ruszyłam za mężczyzną na zachód, gdy po piętnastu minutach drogi ktoś mnie walną z tyłu w głowę.Obudziłam się w małym pomieszczeniu z dźwiękoszczelną szybą. Na rękach miałam łańcuchy, przyczepione do ściany. Nagle do pomieszczenia przyszedł straszny facet i zabrał mnie do pomieszczenia w którym siedziała moja "ofiara".
-Czego tu szukasz? - zapytał. - Kto cię nasłał?
Postanowiłam mimo wszystko nie odpowiadać na żadne jego pytania.
-Dobra, zajmę się tobą później, wyprowadźcie ją! - rozkazał swoim ludziom.
Z powrotem znalazłam się w pomieszczeni, w którym się obudziłam. Zostałam sama. Gdyby Zero zgodził się na współpracę nigdy by do tego nie doszło. Ale cóż, muszę sobie sam z tym poradzić. Nie mogę zwalić mojego pierwszego zadnia. Wyjęłam z włosów wsuwkę i uwolniłam se ręce, a potem otworzyłam nią drzwi.
***
-Zero-
Siedziałem w swoim pokoju, gdy nagle do drzwi zapukał Dante.
-Hej, coś się stał? - zapytałem.
- Twoja podopieczna nie stawiła się na trening. - oznajmił ze złośliwym uśmieszkiem.
Co?! To pierwszy raz kiedy opuściła trening bez powiadomienia. Ominąłem Dantego w przejściu i ruszyłem w stronę biura Fatum. Jednym pchnięciem ręki otworzyłem drzwi na oścież, aż wypadły z zawiasów.
- Wiesz może dlaczego Yuuki nie stawiła się na treningu? - zapytałem ironicznie.
- Poszła na misję. - spokojnie oznajmiła. - Napraw drzwi.
-Dlaczego puściłaś ją samą?
-Po pierwsze: TY nie chciałeś z nią iść. Po drugie: Przekonała mnie bym puściła ją samą. Po trzecie: Wiem, że da se rade. Po czwarte: Napraw drzwi.
- Dobra, nieważne. Gdzie ona jest?
-Myślisz, że wczepiłam jej nadajnik?
- Ymm.. Tak!
-Dobra, masz racje. Jest trzy ulice na lewo od kawiarni Centrum Caffee.
Nie ma czasu krążyć po budynku do wyjście, szybciej było by ... W jednej chwil zeskoczyłem z okna w biurze Fatum.
- Krzyżyk na drogę !! - Fatum wydarła się do mnie z okna. - Jak wrócisz naprawisz drzwi.
Nie zwróciłem na nią uwagi. Starałem się skupić tylko na tym gdzie jest Yuuki. Dlaczego nie zgodziłem się iść z nią na tą misję? Honor, duma? Tak, raczej tak. Mogłem posłuchać się Fatum i z nią iść. Tak jak mówiła Fatum, przy kawiarni skręciłem na prawo i przebiegłem przez pięć ulic i znalazłem się przy opuszczonum budynku. Przeszukałem budynek starając się aby nikt mnie nie zobaczył, ale Yuuki tam nie było. Postanowiłem z powrotem wrócić do firmy.
-Hej, coś się stał? - zapytałem.
- Twoja podopieczna nie stawiła się na trening. - oznajmił ze złośliwym uśmieszkiem.
Co?! To pierwszy raz kiedy opuściła trening bez powiadomienia. Ominąłem Dantego w przejściu i ruszyłem w stronę biura Fatum. Jednym pchnięciem ręki otworzyłem drzwi na oścież, aż wypadły z zawiasów.
- Wiesz może dlaczego Yuuki nie stawiła się na treningu? - zapytałem ironicznie.
- Poszła na misję. - spokojnie oznajmiła. - Napraw drzwi.
-Dlaczego puściłaś ją samą?
-Po pierwsze: TY nie chciałeś z nią iść. Po drugie: Przekonała mnie bym puściła ją samą. Po trzecie: Wiem, że da se rade. Po czwarte: Napraw drzwi.
- Dobra, nieważne. Gdzie ona jest?
-Myślisz, że wczepiłam jej nadajnik?
- Ymm.. Tak!
-Dobra, masz racje. Jest trzy ulice na lewo od kawiarni Centrum Caffee.
Nie ma czasu krążyć po budynku do wyjście, szybciej było by ... W jednej chwil zeskoczyłem z okna w biurze Fatum.
- Krzyżyk na drogę !! - Fatum wydarła się do mnie z okna. - Jak wrócisz naprawisz drzwi.
Nie zwróciłem na nią uwagi. Starałem się skupić tylko na tym gdzie jest Yuuki. Dlaczego nie zgodziłem się iść z nią na tą misję? Honor, duma? Tak, raczej tak. Mogłem posłuchać się Fatum i z nią iść. Tak jak mówiła Fatum, przy kawiarni skręciłem na prawo i przebiegłem przez pięć ulic i znalazłem się przy opuszczonum budynku. Przeszukałem budynek starając się aby nikt mnie nie zobaczył, ale Yuuki tam nie było. Postanowiłem z powrotem wrócić do firmy.
***
-Yuuki-
Może nie jestem za dobrym szpiegiem, ale umiem walczyć. Przeszukałam główne biuro w której znalazłam walizkę zamkniętą na szyfr. Zabrałam ją ze sobą i uciekłam z budynku. Na wypadek, gdym ktoś mnie śledził postanowiłam trochę pokrążyć między ulicami. Po piętnastu minutach wróciłam przed firmę. Weszłam do środka, zjechałam windą w dół i ustałam na środku biura Fatum.
- Przyszłam zdać raport. - podałam Fatum walizkę.
- Dobra robota Yuuki. Gdzie jest Zero?
- Przecież sama wybrałam się na misje, więc chyba w firmie. - odpowiedziałam.
- Ale jak się dowiedział, że sama poszłaś na misje to poszedł się szukać.
- Przecież on mnie unika, wiec po co poszedł mnie szukać? - zapytałam.
-Właśnie, co między wami zaszło?
-A nic, nic. - skłamałam. - Co się stało z drzwiami?
- .. Zero.
- Nie wnikam.
Wyszłam z biura i poszłam w kierunku swojego pokoju. Przebrałam się, położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Dobiegłem do firmy i chciałem wskoczyć z powrotem przez okno. Dobiero gdy skoczyłem do okna, zorientowałem się, że jest zamknięte. Szkło rozsypało się małymi kawałeczkami na podłodze, a ja leżałęm na podłodze przy biurku Fatum.
- Rozbiłeś mi szybę w oknie!
-Wiesz gdzie dokładnie jest Yuuki? - zapytałem.
- Nie... - odpowiedziała nucąc.
- Co to za walizka?
-Jaka walizka? - Fatum zwaliła ją i walizka wylądowała pod biurkiem.
- I ja niby miałem nie widzieć jak zrzuciłaś ją z biurka?
- O co ci chodzi?
-Wiesz gdzie jest Yuuki?
- Wiem...
- To gdzie?
- Tu.
- Dokładniej?
- W swoim p.. - nie zdążyła dokończyć, bo rzuciłem w nią książką i wyszedłem z pokoju.
Ruszyłem w kierunku pokoju Yuuki. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że Yuuki śpi. A ja ją właśnie zbudziłem.
- Coś się stało? - zapytałam.
-Nie, nic konkretnego. - tak mocno mnie przytulił, że zabrakło mi tchu. - Nic ci nie jest?
-Nie. - odpowiedziałam. - Dlaczego mnie unikałeś?
- Czułem się niezręcznie jak mnie odepchnęłaś.
- Nie masz się czym przejmować.
Odsunął mnie lekko od siebie i prawą dłonią pogładził mój policzek. Wodził palcami po moich ustach. Czułam zimno bijące z jego ciała. Miałam ochotę go pocałować, a on mnie do tego w jakiś sposób zachęcał. Przybliżyłam się do niego, a gdy stykaliśmy się nosami złożyłam na jego ustach pocałunek. Najpierw był nieco spięty, ale potem się rozluźnił i ... Do pokoju weszła Fatum z guzem na czole i łopatą w ręku.
- Zero !! - wyryczała jak psychopatka.
Z tego powodu, że Zero był do niej tyłem nie widział jej. Odsunęłam się od niego, a oczy prawie wyszły mi z orbity. Zero odwrócił się chowając mnie za sobą, gdy nagle Fatum walnęła go łopatą. Zabrał jej łopatę, złamał ją na pół jakby to był ołówek i rzucił tak mocną że połówki wbiły się w ścianę mojego pokoju.
- Zero, moja ściana !
- Potom naprawię. - uśmiechnął się.
- A okna i drzwi to nie naprawisz, sługo !! - wykrzyczała Fatum.
- Jeśli będziesz mnie tak nazywać, to NIE.
- To naprawie ją sama.
- OK. Pa. - wypchnął ja za drzwi.
- Zamknę cię w piwnicy!! - wykrzyczała za drzwiami. - DANTE !! ZAMKNIJ ZERA W PIWNICY !!
- Przyszłam zdać raport. - podałam Fatum walizkę.
- Dobra robota Yuuki. Gdzie jest Zero?
- Przecież sama wybrałam się na misje, więc chyba w firmie. - odpowiedziałam.
- Ale jak się dowiedział, że sama poszłaś na misje to poszedł się szukać.
- Przecież on mnie unika, wiec po co poszedł mnie szukać? - zapytałam.
-Właśnie, co między wami zaszło?
-A nic, nic. - skłamałam. - Co się stało z drzwiami?
- .. Zero.
- Nie wnikam.
Wyszłam z biura i poszłam w kierunku swojego pokoju. Przebrałam się, położyłam się na łóżku i zasnęłam.
***
- Zero -
Dobiegłem do firmy i chciałem wskoczyć z powrotem przez okno. Dobiero gdy skoczyłem do okna, zorientowałem się, że jest zamknięte. Szkło rozsypało się małymi kawałeczkami na podłodze, a ja leżałęm na podłodze przy biurku Fatum.
- Rozbiłeś mi szybę w oknie!
-Wiesz gdzie dokładnie jest Yuuki? - zapytałem.
- Nie... - odpowiedziała nucąc.
- Co to za walizka?
-Jaka walizka? - Fatum zwaliła ją i walizka wylądowała pod biurkiem.
- I ja niby miałem nie widzieć jak zrzuciłaś ją z biurka?
- O co ci chodzi?
-Wiesz gdzie jest Yuuki?
- Wiem...
- To gdzie?
- Tu.
- Dokładniej?
- W swoim p.. - nie zdążyła dokończyć, bo rzuciłem w nią książką i wyszedłem z pokoju.
Ruszyłem w kierunku pokoju Yuuki. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że Yuuki śpi. A ja ją właśnie zbudziłem.
***
- Yuuki -
- Coś się stało? - zapytałam.
-Nie, nic konkretnego. - tak mocno mnie przytulił, że zabrakło mi tchu. - Nic ci nie jest?
-Nie. - odpowiedziałam. - Dlaczego mnie unikałeś?
- Czułem się niezręcznie jak mnie odepchnęłaś.
- Nie masz się czym przejmować.
Odsunął mnie lekko od siebie i prawą dłonią pogładził mój policzek. Wodził palcami po moich ustach. Czułam zimno bijące z jego ciała. Miałam ochotę go pocałować, a on mnie do tego w jakiś sposób zachęcał. Przybliżyłam się do niego, a gdy stykaliśmy się nosami złożyłam na jego ustach pocałunek. Najpierw był nieco spięty, ale potem się rozluźnił i ... Do pokoju weszła Fatum z guzem na czole i łopatą w ręku.
- Zero !! - wyryczała jak psychopatka.
Z tego powodu, że Zero był do niej tyłem nie widział jej. Odsunęłam się od niego, a oczy prawie wyszły mi z orbity. Zero odwrócił się chowając mnie za sobą, gdy nagle Fatum walnęła go łopatą. Zabrał jej łopatę, złamał ją na pół jakby to był ołówek i rzucił tak mocną że połówki wbiły się w ścianę mojego pokoju.
- Zero, moja ściana !
- Potom naprawię. - uśmiechnął się.
- A okna i drzwi to nie naprawisz, sługo !! - wykrzyczała Fatum.
- Jeśli będziesz mnie tak nazywać, to NIE.
- To naprawie ją sama.
- OK. Pa. - wypchnął ja za drzwi.
- Zamknę cię w piwnicy!! - wykrzyczała za drzwiami. - DANTE !! ZAMKNIJ ZERA W PIWNICY !!
czwartek, 18 kwietnia 2013
Rozdział 7
Rozdział 7
~~Alex~~
Po paru dniach spędzonych w tym budynku straciłam poczucie czasu. Mój dzień zaczynał się, gdy Dante wkraczał do mojego pokoju i nakazywał przygotowanie się do treningu, który miał trwać pięć godzin, a tuż po nim był obiad, a następnie znów ostry trening. Mentor dzień w dzień doprowadzał mnie do ostatków sił, lecz po dwóch, trzech dniach moja kondycja się poprawiła co dawało mi coraz lepszą naukę nowych rzeczy. Najlepiej szło mi łucznictwo, które szybko zrozumiałam. Jedna godzina wystarczyła mi na opanowanie łuku i wczucie się w niego, Dante mówił: "Łucznictwo jest jak oddech, jak serce bijące równym rytmem, a żeby wyczuć jego głębię należy dotknąć go subtelnie, on cię zaczaruje. Stanie się twoją prawą ręką, a gdy naciągniesz cięciwę i wypuścisz strzałę wszystko będzie możliwe". Jego słowa wbiły się we mnie głęboko, dały mi do zrozumienia, że to czego mnie naucza daje nowy talent, nową magię. Dante był bardzo wnerwiający, lecz czułam, że gdzieś głęboko czai się chłopak, który jest czuły i przyjacielski oraz dobrze myśli o mojej osobie. Spędzając z nim czas poznawałam go, ale niezbyt dobrze, on tylko wypełniał swoje zadanie przy czym wydawał mi rozkazy, które nie są zbyt miłe. Widziałam jak rozmawia z Fatum, ze stoickim spokojem i niesamowitą przyjaźnią, tylko z nią rozmawiał na trybie "miły Dante", "Dante dżentelmen". Ze mną postępował jak z pluszaną zabawką: coś źle zrobiłam, Alex obrywa. Wydaje mi się, że to jest jakaś gra, gra, w której dziewczyna z problemami znalazła się w świecie gdzie już na prawdę nikt jej nie chce, lecz jej moc daje jej wstęp wolny do tego podłego świata, w którym tylko jedna osoba jest po jej stronie, Fatum.
Z rozmyśleń wyrwało mnie gwałtowne wejście do pokoju Dantego, który jak zawsze wyglądał niezwykle atrakcyjnie, lecz pod tą pokrywą krył się szanowny pan drań, któremu wydaje się, że może mną pomiatać. Ja siedziałam na "swoim" łóżku, na którym leżał stos moich książek do przeczytania oraz pamiętnik, który machialnie ukryłam przed Dantym.
- Trening... - szepnął.
W jego głosie był jakiś niepokój. Jakby odważny Dante ulotnił się gdzieś daleko. Zielone oczy miał spuszczone na podłogę, a brązowe włosy układały się w jakąś dziwną fryzurę, która niezbyt mu pasowała, wyglądał jakby przeszło obok niego tornado, które na szczęście go nie porwało. Nie wstawałam z łóżka. Przyglądałam mu się uważnie, bardzo uważnie. Po jego twarzy spłyną czarny smar, ale skąd ten smar?
- Dante? Coś nie tak? - spytałam cicho.
Podniósł głowę i szybko się wyprostował. Machnął ręką i otarł "smar". Spojrzał mi prosto w oczy i westchnął.
- Jakbyś się o mnie martwiła... - powiedział sarkastycznie.
Prychnęłam i rzuciłam mu wrogie spojrzenie.
- No cóż nie chciałabym aby mój n a u c z y c i e l nie wypełniał swoich obowiązków podczas ważnych dla GAA treningów, Dante. Jakbyś tego nie wiedział - rzekłam z wyraźnym entuzjazmem. - Wiedz, iż wiem ile jestem warta i nie mam ochoty słuchać już więcej obelg z twojej strony, ponieważ za jakiś czas stanę się lepsza od ciebie.
Chłopak wybuchnął śmiechem. Prawie się zakrztusił przy tym swoim złowieszczym śmiechu, który dawał mi do zrozumienia, że nie traktuje mnie poważnie.
- Jesteś śmieszna! - wykrzyknął z uśmiechem. - Dziewczyno nigdy nie będziesz lepsza ode mnie! Alex jesteś słaba! Masz zbyt miękkie serce...
Opanował się, gdy do moich oczu napłynęły łzy. Widział je bardzo dobrze. Jego spojrzenie było przepraszające, lecz ja nie zamierzałam przyjmować jego przeprosin. Ta postać była jak dla mnie właśnie w tym momencie na samym dnie, nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Ja... - zaciął się i spuścił głowę. - Przepraszam, Alex...
Wierzchem dłoni otarłam tę parę uronionych łez i odwróciłam się do niego plecami.
- Nie wiedziałam, że potrafisz przepraszać... i wiem, że są to wymuszone słowa z twoich ust, które zapewne z trudem przeszły ci przez gardło, choć brzmiały tak opanowanie i... wiarygodnie! Uwierz mi potrafię rozszyfrować każde kłamstwo, Dante. Nie oszukasz mnie, zbyt wiele w swoim życiu doznałam i wszelkie przeprosiny nie są nic warte, choćby były najpiękniejsze...
Wstałam z łóżka i ocierając się o jego ramię swoim ramieniem wyszłam z pomieszczenia. Nie wiedziałam gdzie idę, lecz czułam, że Dante kroczy za mną krok w krok. Na korytarzu było potwornie ciemno tylko małe lampki co ileś metrów rozświetlały go, więc spoglądając w tył nie widziałam chłopaka, ale czułam jego obecność. Byłam bliska rozpaczy, bliska płaczu, ale nie miałam ochoty łkać i użalać się nad sobą w miejscu, gdzie mój mentor mógłby mnie zobaczyć i wszystko opowiedzieć wszystkim. Oparłam się o ścianę i cicho westchnęłam wyjmując z kieszeni jeansów komórkę. Pospiesznie znalazłam numer Patrici i napisałam jej sms'a:
PATI NIE MOGĘ WYTRZYMAĆ, NIE MAM POJĘCIA GDZIE JESTEM I CO GORSZA ROZPACZAM BO ONI MNIE NIE ROZUMIEJĄ...
Moja przyjaciółka wiedziała prawie o wszystkim, choć nie znała niektórych szczegółów na przykład tego, iż potrafię się zmieniać w białego tygrysa, choć sama nie wiem jak. Pati nie odpisywała, więc stałam tak długi czas aż z cienia wyłonił się Dante. Jego twarz wyrażała smutek i obawy. Podszedł do mnie bliżej i coś mamrotał pod nosem.
- Nie chciałem ci sprawić przykrości... - rzucił.
Spojrzałam na niego przelotnie, a potem utkwiłam wzrok w ścianie. Założyłam ręce na siebie i zaczęłam mówić.
- Wiesz gdybyś nie mówił, że jestem słaba to...
Przerwał mi.
- Bo jesteś słaba! - krzyknął.
- Nie znasz jeszcze mnie, więc nie wiesz! - odkrzyknęłam.
Zaśmiał się cicho.
- Wiem... wiem o tobie wszystko, Alex. Jesteś słaba...
- Nie... nie jestem... i nie utrzymuj tego bo wszystko może się zmienić, mentorze. Mogę stać się silniejsza i opanowana oraz odważna. Dante proszę daj mi szansę, nie wmawiaj mi, że jestem słaba i miękka bo to nie da mi siły. Mów rzeczy, które dodadzą mi otuchy i wsparcia, a gdy przez długi czas nie będę dawać rady... możesz wtedy mówić sobie co tylko chcesz...
- Powiem, że jesteś silna wtedy, gdy to się stanie. Będę cię wspierać, ale nie poprzez przechwałki tylko poprzez wytykanie błędów nawet najmniejszych! Będziesz robić to co ci każę, a jeśli nie wrócimy do tego, iż nie ma w tobie potencjału...
- Umowa stoi? - spytałam spoglądając na niego.
- Tak, a teraz na trening. Dziś nauka przemiany, która zapewne pójdzie dobrze.
Gdy znaleźliśmy się na sali do treningów Dante zaczął latać po całym pomieszczeniu co chwilę zmieniając się w czarną panterę, która chyba była dwa razy większa od prawdziwej. Chłopak kazał mi obserwować to co robi. Jego dłoń łapała wisiorek, a potem on krzyczał "Invicus Amaco" co chyba oznaczało przemianę. Biegając jego przednie potężnie umięśnione kończyny uderzając o podłoże wydawały dziwny pisk. Jego sierść połyskiwała w niemym świetle lampy, które było umieszczone w sali. Ja tylko się przyglądałam uważnie. Nie wiem czy po naszej rozmowie zmienił podejście do mnie, lecz czułam, że na razie jest dobrze.
Raptem zatrzymał się z piskiem obok mnie rycząc. Szybko przemienił się w człowieka i podszedł bliżej mnie.
- Rozumiesz? - spytał.
- Rozumiem jak się przemieniasz w kota, ale nie rozumiem jak stajesz się znów człowiekiem.
Jego konciki ust lekko się podniosły.
- No to tak z przemianą w naturalną postać jest łatwo. Musisz się skupić i w umyśle powiedzieć "Invca Maca" co oznacza powrót do pierwotnej postaci. Próbujesz?
Kiwnęłam głową i stanęłam po środku pomieszczenia. Objęłam palcami białego tygrysa z czerwonymi oczkami i krzyknęłam słowa przykazane.
Po chwili stałam na czterech łapach. Wszystko widziałam z innej perspektywy. Zwróciłam wzrok na wielkie lustro. W odbiciu zobaczyłam ogromnego, białego tygrysa o pięknych błękitnych oczach, które mieniły się jak diamenty. Podążyłam w tamtą stronę, gdy stałam już bardzo blisko podniosłam wysoko łapę i przyłożyłam ją do szkła. Poczułam lekkie zimno, które z trudem przedzierało się przez opuszki na moich łapach. Pazury miałam długie i zapewne ostre jak brzytwy, a kły były białe jak perły. Mój nosek różowy i w kształcie przypominający serce. Wąsy miałam długie i czarne. Moje uszy strzygły na każdy najdrobniejszy dźwięk. Słyszałam bardzo dobrze, a widziałam jeszcze lepiej. Po chwili obok mnie pojawił się Dante, który podrapał mnie za uchem. O jak zrobiło mi się miło!
- Dobra robota. Jak widać z przemianą problemów nie będzie. Teraz zmieniaj się w człowieka i idziemy na obiad, ponieważ dzisiejsza lekcja była po prostu łatwa i spontaniczna.
Zamieniłam się w człowieka wypowiadając w głowie tamte słowa. Rzuciłam spojrzenie Dantemu. Nie wiem czemu, ale coraz bardziej go lubiłam, coraz bardziej dzierżyłam do niego sympatię. Raptem usłyszałam jakiś krzyk, który przypominał mi Yuuki. Dante spojrzał na mnie przelotnie i biegiem pobiegł w stronę drzwi. Zatrzymał się w nich i odwrócił do mnie.
- Zero ugryzł Yuuki, zostań tu bo nasz Wampir gdzieś tu chodzi i ciebie też może uznać za przekąskę...
~~Alex~~
Po paru dniach spędzonych w tym budynku straciłam poczucie czasu. Mój dzień zaczynał się, gdy Dante wkraczał do mojego pokoju i nakazywał przygotowanie się do treningu, który miał trwać pięć godzin, a tuż po nim był obiad, a następnie znów ostry trening. Mentor dzień w dzień doprowadzał mnie do ostatków sił, lecz po dwóch, trzech dniach moja kondycja się poprawiła co dawało mi coraz lepszą naukę nowych rzeczy. Najlepiej szło mi łucznictwo, które szybko zrozumiałam. Jedna godzina wystarczyła mi na opanowanie łuku i wczucie się w niego, Dante mówił: "Łucznictwo jest jak oddech, jak serce bijące równym rytmem, a żeby wyczuć jego głębię należy dotknąć go subtelnie, on cię zaczaruje. Stanie się twoją prawą ręką, a gdy naciągniesz cięciwę i wypuścisz strzałę wszystko będzie możliwe". Jego słowa wbiły się we mnie głęboko, dały mi do zrozumienia, że to czego mnie naucza daje nowy talent, nową magię. Dante był bardzo wnerwiający, lecz czułam, że gdzieś głęboko czai się chłopak, który jest czuły i przyjacielski oraz dobrze myśli o mojej osobie. Spędzając z nim czas poznawałam go, ale niezbyt dobrze, on tylko wypełniał swoje zadanie przy czym wydawał mi rozkazy, które nie są zbyt miłe. Widziałam jak rozmawia z Fatum, ze stoickim spokojem i niesamowitą przyjaźnią, tylko z nią rozmawiał na trybie "miły Dante", "Dante dżentelmen". Ze mną postępował jak z pluszaną zabawką: coś źle zrobiłam, Alex obrywa. Wydaje mi się, że to jest jakaś gra, gra, w której dziewczyna z problemami znalazła się w świecie gdzie już na prawdę nikt jej nie chce, lecz jej moc daje jej wstęp wolny do tego podłego świata, w którym tylko jedna osoba jest po jej stronie, Fatum.
Z rozmyśleń wyrwało mnie gwałtowne wejście do pokoju Dantego, który jak zawsze wyglądał niezwykle atrakcyjnie, lecz pod tą pokrywą krył się szanowny pan drań, któremu wydaje się, że może mną pomiatać. Ja siedziałam na "swoim" łóżku, na którym leżał stos moich książek do przeczytania oraz pamiętnik, który machialnie ukryłam przed Dantym.
- Trening... - szepnął.
W jego głosie był jakiś niepokój. Jakby odważny Dante ulotnił się gdzieś daleko. Zielone oczy miał spuszczone na podłogę, a brązowe włosy układały się w jakąś dziwną fryzurę, która niezbyt mu pasowała, wyglądał jakby przeszło obok niego tornado, które na szczęście go nie porwało. Nie wstawałam z łóżka. Przyglądałam mu się uważnie, bardzo uważnie. Po jego twarzy spłyną czarny smar, ale skąd ten smar?
- Dante? Coś nie tak? - spytałam cicho.
Podniósł głowę i szybko się wyprostował. Machnął ręką i otarł "smar". Spojrzał mi prosto w oczy i westchnął.
- Jakbyś się o mnie martwiła... - powiedział sarkastycznie.
Prychnęłam i rzuciłam mu wrogie spojrzenie.
- No cóż nie chciałabym aby mój n a u c z y c i e l nie wypełniał swoich obowiązków podczas ważnych dla GAA treningów, Dante. Jakbyś tego nie wiedział - rzekłam z wyraźnym entuzjazmem. - Wiedz, iż wiem ile jestem warta i nie mam ochoty słuchać już więcej obelg z twojej strony, ponieważ za jakiś czas stanę się lepsza od ciebie.
Chłopak wybuchnął śmiechem. Prawie się zakrztusił przy tym swoim złowieszczym śmiechu, który dawał mi do zrozumienia, że nie traktuje mnie poważnie.
- Jesteś śmieszna! - wykrzyknął z uśmiechem. - Dziewczyno nigdy nie będziesz lepsza ode mnie! Alex jesteś słaba! Masz zbyt miękkie serce...
Opanował się, gdy do moich oczu napłynęły łzy. Widział je bardzo dobrze. Jego spojrzenie było przepraszające, lecz ja nie zamierzałam przyjmować jego przeprosin. Ta postać była jak dla mnie właśnie w tym momencie na samym dnie, nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Ja... - zaciął się i spuścił głowę. - Przepraszam, Alex...
Wierzchem dłoni otarłam tę parę uronionych łez i odwróciłam się do niego plecami.
- Nie wiedziałam, że potrafisz przepraszać... i wiem, że są to wymuszone słowa z twoich ust, które zapewne z trudem przeszły ci przez gardło, choć brzmiały tak opanowanie i... wiarygodnie! Uwierz mi potrafię rozszyfrować każde kłamstwo, Dante. Nie oszukasz mnie, zbyt wiele w swoim życiu doznałam i wszelkie przeprosiny nie są nic warte, choćby były najpiękniejsze...
Wstałam z łóżka i ocierając się o jego ramię swoim ramieniem wyszłam z pomieszczenia. Nie wiedziałam gdzie idę, lecz czułam, że Dante kroczy za mną krok w krok. Na korytarzu było potwornie ciemno tylko małe lampki co ileś metrów rozświetlały go, więc spoglądając w tył nie widziałam chłopaka, ale czułam jego obecność. Byłam bliska rozpaczy, bliska płaczu, ale nie miałam ochoty łkać i użalać się nad sobą w miejscu, gdzie mój mentor mógłby mnie zobaczyć i wszystko opowiedzieć wszystkim. Oparłam się o ścianę i cicho westchnęłam wyjmując z kieszeni jeansów komórkę. Pospiesznie znalazłam numer Patrici i napisałam jej sms'a:
PATI NIE MOGĘ WYTRZYMAĆ, NIE MAM POJĘCIA GDZIE JESTEM I CO GORSZA ROZPACZAM BO ONI MNIE NIE ROZUMIEJĄ...
Moja przyjaciółka wiedziała prawie o wszystkim, choć nie znała niektórych szczegółów na przykład tego, iż potrafię się zmieniać w białego tygrysa, choć sama nie wiem jak. Pati nie odpisywała, więc stałam tak długi czas aż z cienia wyłonił się Dante. Jego twarz wyrażała smutek i obawy. Podszedł do mnie bliżej i coś mamrotał pod nosem.
- Nie chciałem ci sprawić przykrości... - rzucił.
Spojrzałam na niego przelotnie, a potem utkwiłam wzrok w ścianie. Założyłam ręce na siebie i zaczęłam mówić.
- Wiesz gdybyś nie mówił, że jestem słaba to...
Przerwał mi.
- Bo jesteś słaba! - krzyknął.
- Nie znasz jeszcze mnie, więc nie wiesz! - odkrzyknęłam.
Zaśmiał się cicho.
- Wiem... wiem o tobie wszystko, Alex. Jesteś słaba...
- Nie... nie jestem... i nie utrzymuj tego bo wszystko może się zmienić, mentorze. Mogę stać się silniejsza i opanowana oraz odważna. Dante proszę daj mi szansę, nie wmawiaj mi, że jestem słaba i miękka bo to nie da mi siły. Mów rzeczy, które dodadzą mi otuchy i wsparcia, a gdy przez długi czas nie będę dawać rady... możesz wtedy mówić sobie co tylko chcesz...
- Powiem, że jesteś silna wtedy, gdy to się stanie. Będę cię wspierać, ale nie poprzez przechwałki tylko poprzez wytykanie błędów nawet najmniejszych! Będziesz robić to co ci każę, a jeśli nie wrócimy do tego, iż nie ma w tobie potencjału...
- Umowa stoi? - spytałam spoglądając na niego.
- Tak, a teraz na trening. Dziś nauka przemiany, która zapewne pójdzie dobrze.
Gdy znaleźliśmy się na sali do treningów Dante zaczął latać po całym pomieszczeniu co chwilę zmieniając się w czarną panterę, która chyba była dwa razy większa od prawdziwej. Chłopak kazał mi obserwować to co robi. Jego dłoń łapała wisiorek, a potem on krzyczał "Invicus Amaco" co chyba oznaczało przemianę. Biegając jego przednie potężnie umięśnione kończyny uderzając o podłoże wydawały dziwny pisk. Jego sierść połyskiwała w niemym świetle lampy, które było umieszczone w sali. Ja tylko się przyglądałam uważnie. Nie wiem czy po naszej rozmowie zmienił podejście do mnie, lecz czułam, że na razie jest dobrze.
Raptem zatrzymał się z piskiem obok mnie rycząc. Szybko przemienił się w człowieka i podszedł bliżej mnie.
- Rozumiesz? - spytał.
- Rozumiem jak się przemieniasz w kota, ale nie rozumiem jak stajesz się znów człowiekiem.
Jego konciki ust lekko się podniosły.
- No to tak z przemianą w naturalną postać jest łatwo. Musisz się skupić i w umyśle powiedzieć "Invca Maca" co oznacza powrót do pierwotnej postaci. Próbujesz?
Kiwnęłam głową i stanęłam po środku pomieszczenia. Objęłam palcami białego tygrysa z czerwonymi oczkami i krzyknęłam słowa przykazane.
Po chwili stałam na czterech łapach. Wszystko widziałam z innej perspektywy. Zwróciłam wzrok na wielkie lustro. W odbiciu zobaczyłam ogromnego, białego tygrysa o pięknych błękitnych oczach, które mieniły się jak diamenty. Podążyłam w tamtą stronę, gdy stałam już bardzo blisko podniosłam wysoko łapę i przyłożyłam ją do szkła. Poczułam lekkie zimno, które z trudem przedzierało się przez opuszki na moich łapach. Pazury miałam długie i zapewne ostre jak brzytwy, a kły były białe jak perły. Mój nosek różowy i w kształcie przypominający serce. Wąsy miałam długie i czarne. Moje uszy strzygły na każdy najdrobniejszy dźwięk. Słyszałam bardzo dobrze, a widziałam jeszcze lepiej. Po chwili obok mnie pojawił się Dante, który podrapał mnie za uchem. O jak zrobiło mi się miło!
- Dobra robota. Jak widać z przemianą problemów nie będzie. Teraz zmieniaj się w człowieka i idziemy na obiad, ponieważ dzisiejsza lekcja była po prostu łatwa i spontaniczna.
Zamieniłam się w człowieka wypowiadając w głowie tamte słowa. Rzuciłam spojrzenie Dantemu. Nie wiem czemu, ale coraz bardziej go lubiłam, coraz bardziej dzierżyłam do niego sympatię. Raptem usłyszałam jakiś krzyk, który przypominał mi Yuuki. Dante spojrzał na mnie przelotnie i biegiem pobiegł w stronę drzwi. Zatrzymał się w nich i odwrócił do mnie.
- Zero ugryzł Yuuki, zostań tu bo nasz Wampir gdzieś tu chodzi i ciebie też może uznać za przekąskę...
niedziela, 7 kwietnia 2013
Rozdział 6
Rozdział 6
-Fatum-
-Ciekawe, czy Yuuki i Alex poradzą sobie z tym wszystkim. –
głośno pomyślałam.
Usłyszałam dziwny szelest. Z cienia wyłonił się Zero. Nie
zdziwiło mnie to, ponieważ on często pojawia się znikąd.
-Nie wiem jak Alex, ale Yuuki sobie poradzi. – stwierdził.
-Widzę, że się polubiliście, ale myślę, że powinniście
dowiedzieć się więcej o sobie. – oznajmiłam.
-Nie jestem pewny, czy będzie chciała wysłuchać mojej
historii. – wyznał Dante.
Chwilę się nad ty zastanowiła i doszłam do przeciwnego
wniosku.
-Tak czy tak, wezwij Yuuki. – rozkazałam.
Zero zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Popatrzyłam
na wielki stos dokumentów umieszczonych w rogu mojego biurka. Uderzyłam głową w
blat i pozostałam w tej pozycji.
-Żyjesz?! –zapytał Zero.
-Nie! – wyłkałam.
-Przyprowadziłem Yuuki. – oświadczył.
Podniosłam głowę i spojrzałam na nich. Byłaby z nich ładna
para! – pomyślałam.
-Wszystko z tobą dobrze? – zapytał zirytowany.
-Chyba miałeś jej opowiedzieć swoją historię. – szybko
zmieniłam temat.
-Ale co się stało? – zapytała cicho Yuuki.
-Zero chce ci opowiedzieć swoją historię. – oznajmiłam.
Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem w oczach.
-Dobrze. – wymamrotała.
-A więc Zero, zaczynaj! – popędziłam go.
-Może chodźmy do innego pomieszczenia, tam ci wszystko
opowiem na spokojnie. – powiedział.
-Okej. - odpowiedziała.
***
-Yuuki-
***
Zaprowadził mnie do pokoju, którego jeszcze nie widziałam.
Można by powiedzieć , że to wielki salon bez okien z wieloma szafkami
wypełnionymi różnymi drobiazgami. Na środku „salonu” stała wielka, czerwona
kanapa i ciemnego koloru stolik. Zero machnął ręką w stronę kanapy, dając i
znak abym usiadła. A potem spoczął obok mnie.
-Więc, tysiąc lat temu stałem się wampirem. – to ostatnie
słowo ledwo co wydusił. –Urodziłem się w Rumunii. Moi rodzice zostali zabici
przez wampiry gdy miałem 12 lat.
Postanowiłem pójść w ślady rodziców i zostać łowcą wampirów. Dużo
ćwiczyłem, aż w końcu po paru latach znalazłem mordercę moich rodziców. Choć
wygrałem, w czasie walki zostałem ugryziony przez wampira czystej krwi. Przez
setki lat nie wiedziałem co z sobą zrobić. Chciałem znaleźć miejsce, w którym
mógłbym zapomnieć kim jestem lub kom się stałem i znalazłem się tutaj. Ojciec
Fatum przygarnął nie i zostałem jego pracownikiem. Przyrzekłem, że będę pomagać
jego rodzinie na wieki i teraz moim szefem jest Fatum.
-Ale, dlaczego mi to opowiedziałeś? – zapytałam. – Sądziłam,
że jesteś bardziej skryty.
Zero spojrzał na mnie ukradkiem i lekko się uśmiechnął.
-Opowiedziałem ci to, ponieważ Fatum stwierdziła, że musimy
się bliżej poznać. – oznajmił. – A ja o tobie już wszystko wiem, ponieważ Fatum
dała nam wasze opisy i najważniejsze historie, które miały miejsce w waszym
życiu.
-Co? – wykrzyknęłam. – Dobra, nieważne. Czemu Fatum, każe
się nam lepiej poznać?
-Nie wiem. – odparł.
Zero, jak widać nie umie kłamać, ponieważ od razu
zauważyłam, że nie mówi prawdy. Nie zamierzałam brnąć w to dalej, skoro nie
chciał mi powiedzieć prawdy, to ja to uszanuję. Westchnęłam i oparłam się o
opacie kanapy. Kącikiem oka zauważyłam, że się mi przygląda. Nie wiedząc jaki ruch wykonać, spojrzałam mu prosto w
oczy.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz? – zapytała.
-Ymm… tak jakoś. – uśmiechnął się.
Lekko się uśmiechnęłam i skierowałam głowę przed siebie. Siedzieliśmy
już tak parę minut w milczeniu i przez ten cały czas czułam na sobie jego
wzrok. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak się na mnie patrzy i kiedy mu się
to znudzi. Im dłużej tak siedzieliśmy, tym bardziej czułam się nieswojo. Nie
wytrzymałam i spojrzałam się na niego.
-Co się stało, że patrzysz się na mnie jak na obraz? –
zapytałam.
-A zabraniasz mi? – złożył ręce na klatkę piersiową.
-Nie, ale to trochę krępujące. – oznajmiłam.
Raptownie drzwi do pokoju otworzyły się i stanęła w nich Fatum.
-Dlaczego nas podsłuchujesz? – zapytał Zero Fatum stojącą
przy drzwiach.
- Ja wcale was nie podsłuchuję, ja po prostu muszę wiedzieć,
co się dzieje w firmie. – oznajmiła Fatum.
-I to tylko dlatego siedziałaś pod drzwiami i o niczym nie
myślałaś, abym nie mógł odczytać twoich myśli? – zirytował się Zero.
-Zero, uspokój się, przynajmniej się przyznała. – uspokoiłam
go.
Moje słowa od razu na niego zadziałały. To tak jakby w
jednej chwili spłynęła z niego złość i nienawiść. Zauważyłam, że gdy się
złości, jego oczy robią się krwisto czerwone.
-Dobra, chodź idziemy! – złapał mnie za rękę i wyprowadził z
pokoju.
Zero szedł z takim przyspieszeniem, że zdążyłam tylko
pomachać Fatum na pożegnanie. Nawet nie zauważyłam, czy mi odmachała, bo już
byliśmy na środku korytarza. Był jeszcze zły, ponieważ tak mocno ściskał moją
rękę, że prawie jej nie czułam. Po jakimś czasie zorientował się, że mnie
ciągnie za sobą i puścił mnie. Upadłam na kolana i złapałam za mą siną dłoń.
Podszedł do mnie wyciągając przed siebie ręce, aby pomóc mi wstać. Nie miałam
siły się podciągnąć, wiec stanął za mną i podniósł do góry.
-Przepraszam, wszystko dobrze? – zapytał nie.
Po jego minie zaszumiałam, że się martwi. Zero zazwyczaj
nakładał „maskę” z uśmiechem od ucha do ucha, niż tą cierpiącą, której tak nie
znosiłam.
-Tak, tylko nie czuję ręki. – odpowiedziałam z sarkazmem.
-Aha. –zaśmiał się. – A może dla pewności pójdziemy do
pielęgniarki?
-Nie, nie trzeba. – odpowiedziałam. – Wy tu macie
pielęgniarkę?
-Tak, dr. Mia jest bardzo przydatna w GAA. – oznajmił.
Zaprowadziła mnie do pokoju i odszedł. Położyłam się aby
odpocząć i automatycznie zamknęły mi się powieki.
***
Obudziłam się koło drugiej rano. Nie mogłam wziąć oddechu,
wiec postanowiłam wyjść z budynku, aby odetchnąć Świerzym powietrzem. Szybko się przebrałam i wyszłam z mojego
pokoju na korytarz. Po jakiś czasie przypomniałam sobie, że nie powiedzieli
nam, gzie jest wyjście. Nagle coś nie z tyłu złapało w pasie, odwróciłam się i
zobaczyłam Zero. Nie był sobą, miał krwisto-czerwone oczy, odsłonięte kły, a
jego twarz przybrała minę, której za pierwszym razem nie rozpoznałam. To nie
był „mój” Zero, uśmiechnięty i opanowany. To był Zero, którego nigdy nie
chciałam poznać. Wampiry są strasznie silne, więc nie mogłam się wyrwać, a
jakbym zaczęła uciekać to i tak by nie dogonił. Zbliżył twarz do mojej szyi i
łapczywie wbił kły. Poczułam straszny ból przeszywający całe moje ciało i
wydałam z siebie przeraźliwy dźwięk. Zaczęłam się szarpać i próbować się od
niego odepchnąć, ale nie dałam rady. Nagle uścisk się rozluźnił, a Zero z
powrotem stał się sobą. Spojrzał na mnie i upuścił na podłogę. Głupie
przyciąganie ziemskie!
-Prze… prze… przepraszam. – wyjąkał.
Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Okazało się,
że byliśmy przy drzwiach od pokoju Fatum. Usłyszałam kroki, więc szybko
zakryłam ręką szyję i kiwając się na boki, ustałam na nogach. W drzwiach
stanęła zaspana Fatum.
-Co ty tu robisz? – zapytała mnie.
-Chciałam wyjść na zewnątrz, odetchnąć Świerzy powietrzem. –
oznajmiłam.
-Zero, co z tobą? – spojrzała w jego stronę.
Zero nic nie dowiedział, tylko spuścił głowę w dół. Nim się
zorientowałam już odszedł. Fatum zaprowadziła mnie do pokoju i kazała nie
wychodzić aż do rana. Nie zamierzałam się sprzeciwiać, to wszystko i tak mnie
przewyższało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)