czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 7

 Rozdział 7
~~Alex~~

Po paru dniach spędzonych w tym budynku straciłam poczucie czasu. Mój dzień zaczynał się, gdy Dante wkraczał do mojego pokoju i nakazywał przygotowanie się do treningu, który miał trwać pięć godzin, a tuż po nim był obiad, a następnie znów ostry trening. Mentor dzień w dzień doprowadzał mnie do ostatków sił, lecz po dwóch, trzech dniach moja kondycja się poprawiła co dawało mi coraz lepszą naukę nowych rzeczy. Najlepiej szło mi łucznictwo, które szybko zrozumiałam. Jedna godzina wystarczyła mi na opanowanie łuku i wczucie się w niego, Dante mówił: "Łucznictwo jest jak oddech, jak serce bijące równym rytmem, a żeby wyczuć jego głębię należy dotknąć go subtelnie, on cię zaczaruje. Stanie się twoją prawą ręką, a gdy naciągniesz cięciwę i wypuścisz strzałę wszystko będzie możliwe". Jego słowa wbiły się we mnie głęboko, dały mi do zrozumienia, że to czego mnie naucza daje nowy talent, nową magię. Dante był bardzo wnerwiający, lecz czułam, że gdzieś głęboko czai się chłopak, który jest czuły i przyjacielski oraz dobrze myśli o mojej osobie. Spędzając z nim czas poznawałam go, ale niezbyt dobrze, on tylko wypełniał swoje zadanie przy czym wydawał mi rozkazy, które nie są zbyt miłe. Widziałam jak rozmawia z Fatum, ze stoickim spokojem i niesamowitą przyjaźnią, tylko z nią rozmawiał na trybie "miły Dante", "Dante dżentelmen". Ze mną postępował jak z pluszaną zabawką: coś źle zrobiłam, Alex obrywa. Wydaje mi się, że to jest jakaś gra, gra, w której dziewczyna z problemami znalazła się w świecie gdzie już na prawdę nikt jej nie chce, lecz jej moc daje jej wstęp wolny do tego podłego świata, w którym tylko jedna osoba jest po jej stronie, Fatum.
Z rozmyśleń wyrwało mnie gwałtowne wejście do pokoju Dantego, który jak zawsze wyglądał niezwykle atrakcyjnie, lecz pod tą pokrywą krył się szanowny pan drań, któremu wydaje się, że może mną pomiatać. Ja siedziałam na "swoim" łóżku, na którym leżał stos moich książek do przeczytania oraz pamiętnik, który machialnie ukryłam przed Dantym.
- Trening... - szepnął.
W jego głosie był jakiś niepokój. Jakby odważny Dante ulotnił się gdzieś daleko. Zielone oczy miał spuszczone na podłogę, a brązowe włosy układały się w jakąś dziwną fryzurę, która niezbyt mu pasowała, wyglądał jakby przeszło obok niego tornado, które na szczęście go nie porwało. Nie wstawałam z łóżka. Przyglądałam mu się uważnie, bardzo uważnie. Po jego twarzy spłyną czarny smar, ale skąd ten smar?
- Dante? Coś nie tak? - spytałam cicho.
Podniósł głowę i szybko się wyprostował. Machnął ręką i otarł "smar". Spojrzał mi prosto w oczy i westchnął.
- Jakbyś się o mnie martwiła... - powiedział sarkastycznie.
Prychnęłam i rzuciłam mu wrogie spojrzenie.
- No cóż nie chciałabym aby mój n a u c z y c i e l nie wypełniał swoich obowiązków podczas ważnych dla GAA treningów, Dante. Jakbyś tego nie wiedział - rzekłam z wyraźnym entuzjazmem. - Wiedz, iż wiem ile jestem warta i nie mam ochoty słuchać już więcej obelg z twojej strony, ponieważ za jakiś czas stanę się lepsza od ciebie.
Chłopak wybuchnął śmiechem. Prawie się zakrztusił przy tym swoim złowieszczym śmiechu, który dawał mi do zrozumienia, że nie traktuje mnie poważnie.
- Jesteś śmieszna! - wykrzyknął z uśmiechem. - Dziewczyno nigdy nie będziesz lepsza ode mnie! Alex jesteś słaba! Masz zbyt miękkie serce...
Opanował się, gdy do moich oczu napłynęły łzy. Widział je bardzo dobrze. Jego spojrzenie było przepraszające, lecz ja nie zamierzałam przyjmować jego przeprosin. Ta postać była jak dla mnie właśnie w tym momencie na samym dnie, nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Ja... - zaciął się i spuścił głowę. - Przepraszam, Alex...
Wierzchem dłoni otarłam tę parę uronionych łez i odwróciłam się do niego plecami.
- Nie wiedziałam, że potrafisz przepraszać... i wiem, że są to wymuszone słowa z twoich ust, które zapewne z trudem przeszły ci przez gardło, choć brzmiały tak opanowanie i... wiarygodnie! Uwierz mi potrafię rozszyfrować każde kłamstwo, Dante. Nie oszukasz mnie, zbyt wiele w swoim życiu doznałam i wszelkie przeprosiny nie są nic warte, choćby były najpiękniejsze...
Wstałam z łóżka i ocierając się o jego ramię swoim ramieniem wyszłam z pomieszczenia. Nie wiedziałam gdzie idę, lecz czułam, że Dante kroczy za mną krok w krok. Na korytarzu było potwornie ciemno tylko małe lampki co ileś metrów rozświetlały go, więc spoglądając w tył nie widziałam chłopaka, ale czułam jego obecność. Byłam bliska rozpaczy, bliska płaczu, ale nie miałam ochoty łkać i użalać się nad sobą w miejscu, gdzie mój mentor mógłby mnie zobaczyć i wszystko opowiedzieć wszystkim. Oparłam się o ścianę i cicho westchnęłam wyjmując z kieszeni jeansów komórkę. Pospiesznie znalazłam numer Patrici i napisałam jej sms'a:
PATI NIE MOGĘ WYTRZYMAĆ, NIE MAM POJĘCIA GDZIE JESTEM I CO GORSZA ROZPACZAM BO ONI MNIE NIE ROZUMIEJĄ...
Moja przyjaciółka wiedziała prawie o wszystkim, choć nie znała niektórych szczegółów na przykład tego, iż potrafię się zmieniać w białego tygrysa, choć sama nie wiem jak. Pati nie odpisywała, więc stałam tak długi czas aż z cienia wyłonił się Dante. Jego twarz wyrażała smutek i obawy. Podszedł do mnie bliżej i coś mamrotał pod nosem.
- Nie chciałem ci sprawić przykrości... - rzucił.
Spojrzałam na niego przelotnie, a potem utkwiłam wzrok w ścianie. Założyłam ręce na siebie i zaczęłam mówić.
- Wiesz gdybyś nie mówił, że jestem słaba to...
Przerwał mi.
- Bo jesteś słaba! - krzyknął.
- Nie znasz jeszcze mnie, więc nie wiesz! - odkrzyknęłam.
Zaśmiał się cicho.
- Wiem... wiem o tobie wszystko, Alex. Jesteś słaba...
- Nie... nie jestem... i nie utrzymuj tego bo wszystko może się zmienić, mentorze. Mogę stać się silniejsza i opanowana oraz odważna. Dante proszę daj mi szansę, nie wmawiaj mi, że jestem słaba i miękka bo to nie da mi siły. Mów rzeczy, które dodadzą mi otuchy i wsparcia, a gdy przez długi czas nie będę dawać rady... możesz wtedy mówić sobie co tylko chcesz...
- Powiem, że jesteś silna wtedy, gdy to się stanie. Będę cię wspierać, ale nie poprzez przechwałki tylko poprzez wytykanie błędów nawet najmniejszych! Będziesz robić to co ci każę, a jeśli nie wrócimy do tego, iż nie ma w tobie potencjału...
- Umowa stoi? - spytałam spoglądając na niego.
- Tak, a teraz na trening. Dziś nauka przemiany, która zapewne pójdzie dobrze.

Gdy znaleźliśmy się na sali do treningów Dante zaczął latać po całym pomieszczeniu co chwilę zmieniając się w czarną panterę, która chyba była dwa razy większa od prawdziwej. Chłopak kazał mi obserwować to co robi. Jego dłoń łapała wisiorek, a potem on krzyczał "Invicus Amaco" co chyba oznaczało przemianę. Biegając jego przednie potężnie umięśnione kończyny uderzając o podłoże wydawały dziwny pisk. Jego sierść połyskiwała w niemym świetle lampy, które było umieszczone w sali. Ja tylko się przyglądałam uważnie. Nie wiem czy po naszej rozmowie zmienił podejście do mnie, lecz czułam, że na razie jest dobrze.
Raptem zatrzymał się z piskiem obok mnie rycząc. Szybko przemienił się w człowieka i podszedł bliżej mnie.
- Rozumiesz? - spytał.
- Rozumiem jak się przemieniasz w kota, ale nie rozumiem jak stajesz się znów człowiekiem.
Jego konciki ust lekko się podniosły.
- No to tak z przemianą w naturalną postać jest łatwo. Musisz się skupić i w umyśle powiedzieć "Invca Maca" co oznacza powrót do pierwotnej postaci. Próbujesz?
Kiwnęłam głową i stanęłam po środku pomieszczenia. Objęłam palcami białego tygrysa z czerwonymi oczkami i krzyknęłam słowa przykazane.
Po chwili stałam na czterech łapach. Wszystko widziałam z innej perspektywy. Zwróciłam wzrok na wielkie lustro. W odbiciu zobaczyłam ogromnego, białego tygrysa o pięknych błękitnych oczach, które mieniły się jak diamenty. Podążyłam w tamtą stronę, gdy stałam już bardzo blisko podniosłam wysoko łapę i przyłożyłam ją do szkła. Poczułam lekkie zimno, które z trudem przedzierało się przez opuszki na moich łapach. Pazury miałam długie i zapewne ostre jak brzytwy, a kły były białe jak perły. Mój nosek różowy i w kształcie przypominający serce. Wąsy miałam długie i czarne. Moje uszy strzygły na każdy najdrobniejszy dźwięk. Słyszałam bardzo dobrze, a widziałam jeszcze lepiej. Po chwili obok mnie pojawił się Dante, który podrapał mnie za uchem. O jak zrobiło mi się miło!
- Dobra robota. Jak widać z przemianą problemów nie będzie. Teraz zmieniaj się w człowieka i idziemy na obiad, ponieważ dzisiejsza lekcja była po prostu łatwa i spontaniczna.
Zamieniłam się w człowieka wypowiadając w głowie tamte słowa. Rzuciłam spojrzenie Dantemu. Nie wiem czemu, ale coraz bardziej go lubiłam, coraz bardziej dzierżyłam do niego sympatię. Raptem usłyszałam jakiś krzyk, który przypominał mi Yuuki. Dante spojrzał na mnie przelotnie i biegiem pobiegł w stronę drzwi. Zatrzymał się w nich i odwrócił do mnie.
- Zero ugryzł Yuuki, zostań tu bo nasz Wampir gdzieś tu chodzi i ciebie też może uznać za przekąskę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz