Rozdział 5
- Yuuki -
-Witajcie, jestem Fatum. – oznajmiła. – Pewnie zastanawiacie się dlaczego kazałam was tu przyprowadzić.
-No raczej! –wybuchłam.
-Pamiętacie co się wydarzyło zanim moi pracownicy was zabrali? – zapytała.
Starałam sobie przypomnieć, ale miałam wielką lukę w pamięci. Alex najwidoczniej też nic niepamiętana, ponieważ milczała. Wiedziałam jedynie, że wszystko mnie boli. Pokręciłam przecząco głową, bo ze strachu w gardle miałam wielką kulkę.
-Tak myślałam. – powiedziała Fatum.
Wyciągnęła rękę w naszą stronę z zawieszkami w kształcie kotów. Ja miałam bransoletkę z czarną panterą. W oczy miała powsadzane małe, niesamowicie mieniące się rubiny, pięknie komponujące się z całością. Natomiast Alex dostała naszyjnik z zawieszką w kształcie białego tygrysa.
-Przeżyłyście już swoją pierwszą przemianę, a to pomoże wam ją kontrolować. – wskazała na błyskotki.
-Ale w co dokładnie się przemieniłyśmy? – zapytała moja towarzyszka, która do tej pory milczała.
-To dobre pytanie. – uśmiechnęła się Fatum.- Raczej trudno to określić. Jesteście, że tak powiem podgatunkiem „zmienno kształtnych”, a dokładniej „Cave Ne Africanus”. Od tej pory będziecie pracować dla mnie!
-Że co?! – wykrzyknęła na cała salę, wiec reszta osób nam towarzyszących spojrzała na mnie.
-Masz temperament, to pomoże mi w wyborze mentora dla ciebie. –oznajmiła Fatum.
-Co proszę? – zapytałam zbulwersowana.
-Mentor to nauczyciel. – powiedziała Alex jak do nierozumnej istoty.
-To akurat wiem! – warknęłam.
-Spokojnie moje drogie. – powiedziała rozśmieszona Fatum. – Zaraz pokażemy wam wasze kwatery i przedstawimy waszych mentorów.
-Kwatery? – wycedziła Alex. – Nie mam zamiaru tu zostać ani chwili dłużej!
-Spokojnie, to tylko tymczasowe. – oświadczyła Fatum. – Nie musicie przejmować się rodziną, myślą że pojechałyście na wymianę uczniowską za granicę.
-Chyba nie mamy wyboru. – westchnęłam bezradnie.
-Nie, nie macie! – powiedziała stanowczo Fatum. –Sebastian!
Zaczęły rozprzestrzeniać się dziwne dźwięki. Zza tylnich drzwi wyjechał… gadający komputer. „Co to wszystko ma znaczyć?!” zadałam sobie pytanie w głowie.
-Słucham? – odezwał się komputer.
-Przyprowadź Zero i Dantego. – rozkazała Fatum.
-To raczej nienajlepszy pomysł. – powiedział facet, który nas tu przyprowadził.
Fatum nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż drzwi do pokoju otworzyły się, a w nich stanęli dwaj mężczyźni. Jeden miał białe włosy, bardzo jasną karnację i… czerwone oczy. Był ubrany w czarno-czerwony mundur. Drugi natomiast, miał brązowe włosy, zielone oczy i był ubrany w zielony garnitur.
-Yuuki, to Zero Kiryu. – oznajmiła Fatum.- To on będzie twoi mentorem.
-Miło mi. – ukłonił się przede mną Zero.
-Alex, to Dante, będziecie razem współpracować. A teraz odejdźcie, jestem zajęta.
Wszyscy ruszyli w stronę drzwi. Gdy nagle zatrzymała mnie Fatum.
-Yuuki, zapomniałam ci powiedzieć, że Zero jest wampirem. – walnęła prosto z mostu.
Zmieszana spojrzała na niego ze strachem w oczach, a on tylko uśmiechną się obnażając kły. Odwróciłam wzrok i wyszłam z pokoju, z nadzieją że znajdę jakieś wyjście prowadzące na zewnątrz budynku. Usłyszała, że ktoś za mną idzie. Zatrzymałam się, odwróciłam głowę i zobaczyła za sobą Zero.
-Twój pokój jest w drugą stronę. – uśmiechną się Zero.
-Ymm… ja do wyjścia. – oznajmiłam.
-Wątpię. – stwierdził w tym samym czasie gdy kolor jego oczu pogłębił się.
-Dlaczego? – zapytałam.
-Na pewno chcesz wiedzieć? – zapytał mnie obnażając kły.
-Tak chcę wiedzieć! – potwierdziłam.
Po jego spojrzeniu wywnioskowałam, że się zdenerwował. Podszedł do mnie, przykucnął i przerzucił mnie sobie przez ramie. Zaczęłam walić w niego dłońmi i krzyczeć aby mnie puścił. Niósł mnie tak przez długie korytarze, co chwila chichotając. Nagle zatrzymał się i postawił mnie w wielkim pokoju.
-Jesteśmy na miejscu, to twój pokój. – oznajmił Zero.
-Niesamowite… - nie mogłam wydusić ani słowa. – Wygląda zupełni tak samo jak u mnie w domu.
-Mamy od tego ludzi. – puścił oko i podszedł do drzwi. – Przyjdę po ciebie za trzydzieści minut i pójdziemy do jadalni na kolację. Jakbyś coś chciała to mam pokój naprzeciwko ciebie.
Przytaknęła głową i usiadłam na łóżko. Pogrążyłam się w obmyślaniu tego co właśnie się stało. Nigdy bym nie przypuszczała, że istnieją takie rzeczy jak wampiry lub „Cave Ne Africanus”. Nim się spostrzegłam, a trzydzieści minut minęło, jakby w jedną minutę. Usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyłam je i ruszyłam za Zerem, który prowadził mnie do jadalni. Gdy doszliśmy Alex i Dante byli już na swoich miejscach. Po kolacji udaliśmy się do swoich pokoi, aby przygotować się do spania. Zero odprowadził mnie pod same drzwi. Gdy już się odświeżyłam, położyłam się do łóżka i zasnęłam.
*** ***
- Alex -
- Alex -
-Co za idioci! – wymamrotał Dante.
W myślach zgodziła się z nim, przynajmniej co do jednej osoby.
-Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju. – powiedział mój mentor oschłym tonem.
-Dobrze. – wymamrotałam cicho.
Prowadził mnie po krętych korytarzach w milczeniu. Otworzył drzwi mojej kwatery, wepchnął mnie do środka i odszedł. Włączyłam światło i ukazał mi się scenariusz, którego nie spodziewałabym się nawet w najgorszy koszmarze. Ujrzałam pokój, który wyglądał tak samo, jak moje codzienne „więzienie”. Usiadłam na krześle i zaczęła się zastanawiać, dlaczego Dante jest taki poważny i oschły. Siedziałam już tak z dwadzieścia pięć minut, nie wiedząc co z sobą zrobić. Nagle do mojego pokoju chamsko wtargnął Dante.
-Chodź, idziemy na kolacje do jadalni. – oznajmił twardo.
-Może byś zapukał? – warknęłam.
-Tak, jasne, chodź idziemy! – odpowiedział.
Wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy w stronę jadalni. Dotarliśmy do przestronnego, jasnego pomieszczenia. Ściany miały kolor przypominający mi niekończący się ocean żonkili. Na środku sali stał duży, dębowy stół oraz podobne do niego krzesła. Mój wzrok przyciągnęła ogromna szafka wypełniona porcelaną i kryształami, mieniącymi się w świetle staromodnego żyrandola. Nie było tu ani jednego okna, z resztą podobnie jak w reszcie budynku. Nagle coś mnie oślepiło. Odruchowo spojrzałam w kierunku przedmiotu, który był za to odpowiedzialny. Była to srebrna, błyszcząca taca, jedna z wielu ,której podczas mojej nie uwagi ktoś podniósł. Dante spojrzał na mnie, a ja od razu zrozumiałam, że mam podejść do stołu. Dopiero wtedy zorientowałam się, że zastawa to prawdopodobnie antyki. Usiadłam na swoim miejscu, a Dante usiadł po mojej prawej stronie. Chwlę po nas przyszła Yuuki z Zerem. Dziewczyna opadła naprzeciwko mnie, a pan krwiopijca przed Dantym. Po kolacji mój mentor odprowadził mnie do moich „katakumb”. Wydawał się już pogodzić ze swoim zadaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz